Przez kilka dni następnych Duallach chodził tędy i owędy, by zebrać drużynę przyboczną, a każdy człek, którego spotkał, miał w zanadrzu jakowąś opowieść o Costellu: jak będąc jeszcze chłopcem, zabił zapaśnika, szarpnąwszy tak silnie rzemień opasujący ich obu, że złamał zapaśnikowi potężny kręgosłup; jak w wieku nieco starszym założywszy się, przeprowadził narowiste konie przez bród na Unchion; jak doszedłszy do lat męskich łamał w Mayo kute podkowy; jak pędził przed sobą wielu ludzi przez żuławę w Druman-air zato, że śpiewali uszczypliwą piosenkę o jego ubóstwie... i wiele jeszcze przytoczono przykładów jego siły i hardości, lecz nie znalazł nikogo, ktoby chciał stawać po stronie człeka tak popędliwego a biednego, w sporze z ludźmi tak przezornymi i bogatymi, jak Dermott z Owczego i Namara z nad Jeziora.
Wtedy wyruszył sam Costello i po wysłuchaniu wielu wykrętów w wielu miejscach, przyprowadził rosłego draba trochę niespełna rozumu, który chodził za nim jak pies, parobka, który go uwielbiał z powodu siły, tłustego dzierżawcę, którego dziadkowie służyli jego rodzinie oraz zgraję chłopaków, pilnujących jego kóz i bydła, i ustawił ich ordynkiem przed ogniskiem w pustej komnacie. Przynieśli ze sobą tęgie pałki,
Strona:William Yeats-Opowiadania.djvu/178
Ta strona została uwierzytelniona.
159