rabandę, galardę i tańce murzyńskie; wielu obecnych przystawało w miejscu, by się im przyjrzeć, a chłopkowie naschodzili się u wrót i wytrzeszczali oczy, jakgdyby rozumieli, że jeszcze długo potem będą zbierali dokoła siebie swych wnuków i bajali im, jako widzieli Costella tańczącego z Ooną, córką Dermotta, — i dzięki swym opowiadaniom staną się uczestnikami wątku starożytnej klechdy. Tymczasem, gdy rozbrzmiewały one pląsy i kobeźne dudlenia, Namara z nad Jeziora chodził powszędy, głośno przegadując i strojąc żarty niedorzeczne, by wszystkim mogło się wydawać, że sobie z tego nic nie robi, a Dermott z Owczego stawał się coraz to czerwieńszy i coraz to częściej poglądał ku drzwiom, chcąc się przekonać, czy blask świec nie nabiera tam barwy żółtawej od świtu.
Wkońcu obaczył, że nadeszła chwila odpowiednia, więc korzystając z przerwy, dał hasło zakończenia pląsów i stanąwszy w miejscu, gdzie stały puharki rogowe, obwieścił donośnym głosem, że teraz córka jego ma wychylić czarę weselną. Wówczas Oona podeszła ku niemu, a goście stanęli w podkowę dokoła; Costello przywarł do ściany po prawicy, a tuż za nim ustawili się: dudarz, parobek, dzierżawca, półgłówek i dwaj chłopcy. Stary dziedzic wyjął z wnęki w ścianie
Strona:William Yeats-Opowiadania.djvu/183
Ta strona została uwierzytelniona.
164