Strona:Wincenty Kosiakiewicz - Trzydzieści morgów.djvu/21

Ta strona została uwierzytelniona.

że Niemca zapłacić będzie trzeba — rady na to niema, ale myślała, że choć utarguje z kilka rubli. Niemiec twardym nie był wcale. Wziął, co mu dała, i przyrzekł tak, jak chciała, że już więcej dopominać się nie będzie. A że wziął sześć rubli, nie pokazał się w chałupie Bartkowej przez cały miesiąc.
Jagna oddychała, myśląc, że już jej ten ciężar zupełnie zleciał z głowy. Tymczasem po miesiącu Niemiec znowu przyszedł i znowu zażądał pieniędzy.
A pieniędzy wtedy nie było w domu. Jagna ogarnęła wszystkich, Bartek podatki wniósł do sołtysa, i w domu, choć to był dom zamożny, nie było wtedy ani rubla.
Jagna pokazała cały kufer Aplasowi. Ale ten na to nie uważał.
— Dacie jeszcze dwadzieścia rubli — mówił nieustannie.
Jagna przypomniała mu, że przecież przyrzekł już, iż o nic upominać się nie będzie.
A Niemiec na to:
— Nic nie wiem. Wiem tyle, że dacie mi dwadzieścia rubli i musicie mi je dać.
Jagnę ogarniała pasya, ale wstrzymywała się.
— Dałabym wam — mówiła uprzejmie — ale przecież widzicie, że nie mam. Miejcie wyrozumienie.
— Nie macie — rzekł Niemiec, to sobie pożyczcie. Mnie nie pożyczą, ale wam to pożyczą.
— A od kogoż ja pożyczę?
— To wasza głowa. Mnie potrzeba dwadzieścia rubli.
Jagna pomyślała sobie, że Niemiec spokoju jej nie da.
— Przyjdźcie jutro, to wam dam.
Niemiec zabrał się do odejścia.
— Tylko żeby było już pewno — upominał Jagnę.