Strona:Wincenty Kosiakiewicz - Trzydzieści morgów.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.

Jagna wysłała Bartka do żyda, aby pożyczył dwadzieścia rubli. Żyd wziął w procencie dwa korce owsa i pół kopy słomy. Ale Jagna nie żałowała tego. Dała nazajutrz pieniądze Aplasowi, kontenta nawet, że się odczepiła od niego na zawsze.





V.

Na świecie rozsiadła się wiosna, sypiąc wszędzie zielenią, pogodą i ciepłem. A że ciepło to trochę spóźnione przyszło, bo zima długo ziemię pod śniegiem trzymała, przeto każdy niezmiernie się śpieszył z owsami i grochem.
Do Wielkiejnocy jeszcze cztery pozostawało niedziele i właśnie ksiądz na ambonie ogłosił początek wielkiej dorocznej spowiedzi.
Gdy ksiądz rzecz swoją o spowiedzi wypowiedział, nagle Bartek poczuł, jakby mu coś wlazło pod serce. Nie rozumiał, coby to być mogło; nie bolało, nie kłuło, a przecie spokoju nie dawało.
Wspomniał sobie, ni stąd, ni zowąd, na ów dzień, gdy obudziwszy się, spostrzegł na łóżku nieżywego już Tomasza, i wyjazd do miasteczka po rejenta i spisanie testamentu.
Wyszedł zaraz z kościoła, nie doczekawszy końca i usiadł sobie na cmentarzu.
Zmartwienie wielkie go pochwyciło. Opuścił głowę i zamyślił się.
Oto spowiedź święta nadeszła, w której człowiek z całorocznych grzechów się oczyszcza i ulgi na duszy dostępuje i z Panem Bogiem się godzi, a on tak wielki w sobie grzech dźwiga, że mu nie przystąpić do konfesyonału.
I teraz dopiero, gdy stanął u progu, na którym przyszło mu z całorocznego życia zdać Bogu rachu-