Strona:Wincenty Kosiakiewicz - Trzydzieści morgów.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.
IX.

Upłynęło pięć lat.
Duży to czasu kawał, a choć wojny nie było, to przecież na świecie wiele się zmian dokonało. Zaszły też zmiany i w zagrodzie starego Tomasza — i to duże.
Jagna została wdową.
Bartek umarł ze zgryzot.
Do końca życia był ponury i niegadatliwy. Wysychał zaś coraz więcej, niby ścięte drzewo, aż bez choroby i bólu umarł.
Ludzie się dziwili, że śmierć jęła takiego młodego i zdrowego chłopa, a nie wiedzieli o tem, że stoczyło go zmartwienie, tak jak dużą jaką roślinę stoczy nieraz malutki i ukryty przed okiem człowieka robaczek.
Pozostała więc teraz sama Jagna na swoich trzydziestu morgach.
Ale całych trzydziestu morgów nie utrzymała długo.
Interesy były bardzo złe, co roku trzeba było spłacać grunt kupiony dla Niemca, a na to szło siła pieniędzy; przytem i dawnego długu było trochę. W dodatku do nieszczęść ziemia, którą Bartek bardzo licho bez chęci i zamiłowania uprawiał, źle rodziła.
Jagna więc zmuszona była odprzedać część swojego gruntu, aby się przy reszcie utrzymać.
A że chciała mieć i trochę gotowizny, więc wystawiła do kupna całe morgów dziesięć.
— I tak mam dosyć — myślała. — Żyć będę dostatnio i jeszcze dzieci po dziesięć morgów dostaną.
Odcięty grunt nabył sąsiad Jagny, Warchała.
Jagna długi popłaciła i pomyślała sobie:
— No, teraz mam już spokojną głowę.