— No, dlaczego? — zapytał Niemiec. — Wy mnie się podobacie, a i grunt potrzebuje gospodarza. Pracowałbym wam, że ha!
— Ależ — wyście innej wiary.
— To co! To ją zmienię.
— Nie... nie.. skąd wam to w głowie?
Ale pomyślała sobie, że nie byłoby to najgorzej tak zrobić, jak Aplas mówi.
Nie miała do niego wprawdzie ani krzty przekonania; nawet podobał się jej kto inny, i myślała nieraz, aby powtórnie wyjść za mąż. Ale tu miała wyrachowanie. Jak wyjdzie za niego, to już zamknie mu gębę dokumentnie i nareszcie uspokoi się.
Jagna do spokoju wzdychała, niby do raju.
Opierała się jeszcze trochę Aplasowi, ale to tylko ze zwyczaju.
Na jesieni zaś Niemiec przechrzcił się i wziął ślub z Jagną.
Wesele było bardzo sute.
Smutne to było małżeństwo.
Aplas ani nie tknął ręką roboty. Jagna również gospodarką przestała się zajmować. Oboje pili na zabój.
Gdy byli trzeźwi, to się bili, a na gruncie pracował parobek. Aby spłacić długi, odprzedali znowu dziesięć morgów.
Pozostałe dziesięć morgów starczyło im na trzy lata.
Aplas wszystko zmarnował i, gdy nic już z dobytku nie zostało, porzucił żonę i poszedł w świat.
Jagna, zbiedzona, sponiewierana nędzarka w łachmanach, pozostała sama z dwojgiem dzieci.
Nie wesoło jej było na świecie.