Głośny twórca Wallenroda nie mógł wiedzieć, że ma przed sobą niedalekiego już śpiewaka Januszowych pieśni...
Pol oddał wówczas ważne usługi szczątkom wojska polskiego, emigrującego do Francji, a dzięki wybornej znajomości języka niemieckiego, był doskonałym pośrednikiem starszyzny wojskowej polskiej z władzami pruskiemi i saskiemi. Broń złożyć musiano z przekroczeniem granic, ale Pol bezczynnym być nie umiał; ułańską lancę zmienił na pióro i już w lutym 1832 r. oddał w Lipsku do druku cienką, emigracyjną książeczkę p. t.: Volkslieder der Polen. Była tam najpierw rozprawka o tańcach, muzyce i duchu polskich ludowych pieśni, następnie przekład nierymowany, bardzo swobodny, trzydziestu piosnek ludowych polskich i ruskich. Książeczka przygodna spełniła zadanie chwili i doczekała się swego czasu życzliwego w Niemczech przyjęcia. Podziwiać można wtedy ruchliwość i swobodę Pola na obcej ziemi. Niedawny ułan zawiera bardzo prędko stosunki literacko-naukowe z Niemcami w Królewcu, Lipsku i Dreźnie. Czas jakiś waha się, czy nie podzielić losów emigracji i czy nie udać się do legjonów, jakie chciał tworzyć gen. Bem we Francji. Ale wzgląd na rodzinę i narzeczoną przeważył; zresztą nie miał, jak tyle tysięcy rodaków, zamkniętej drogi powrotnej do kraju... Posłuchał rady generała Bema: „Radzę ci, wracaj do kraju. Jak tu będziesz potrzebny, wezwę cię“. Ostatnie miesiące na obczyźnie spędził w Dreźnie i nastąpiło tam powtórne, o wiele ważniejsze od pierwszego, zbliżenie się do Mickiewicza na wiosnę 1832 r. Pamiętna była to wiosna dla poezji polskiej: Mickiewicz pisał wówczas gorączkowo trzecią część Dziadów i myślał o księgach rozpoczynającego się Pielgrzymstwa, Gar-
Strona:Wincenty Pol - Pieśni Janusza.djvu/11
Ta strona została przepisana.