Kiedyż — kiedyż, atamanie!
Znajdziem sobie żniwo?
Kiedyż będziem na majdanie[1]
Kosić szablą krzywą?! 44
Nieraz dziuba we drzwiach stanie,
O zdradę nas wini;
A my, — ojcze atamanie!
Dyszem na pustyni. 48
Gdzie zdrój wodą nie pociecze,
Wiatr nie czesze błoniem,
Gdzie kruk kości nie zawlecze,
Tam my toczem koniem. 52
We dnie spieka nad taborem,
W nocy gad się wije,
Ach! a serce nad wieczorem
Codzień żywiej bije. 56
Czy nie lepiej tobie było
Pić z lackiemi pany?
Wszak za stołem słuchać miło,
Jak brzmią teorbany? — 60
Czy nie lepiej własnym było
Stepom się pożalić?
Z mołojcami pod mogiłą
Nocny ogień palić? 64
Trawa buja ścieżką naszą,
Jak zdrój lata płyną.
Oj! zatęsknił koń za paszą,
Kozak za dziewczyną!“ — 68
„Cyt! cyt, druhu! — cyt, kozacze!“
— Ataman zawoła —