Człek się musi napracować
I niemało ponieść sromu, 10
Bo gdy przyjdzie rozkazować,
To i słuchać niema komu!
Nieraz krzyczę: „Stać! komenda!“
Gdzie tam, panie, im to w głowie;
Szwadron po wsi gdzieś się szwenda[1], 15
Lub jak skuty[2] chrapie w rowie.
W całym pułku dawnej daty
Człek sam jeden — aż niemiło,
Gdzieś wymarły stare chwaty[3].
Nie tak, nie tak, panie, było!... 20
Mój pułkownik, żołnierz stary,
Nie dzisiejsza nasza drużba,
Tęgi człowiek — zna, co służba,
Cóż, gdy niema starej wiary[4]!
Z rekrutami trudna sprawa, 25
Bo jak cały pułk — sąsiady[5],
Więc gawęda, rada, wrzawa,
A dwóch tylko[6] nie da rady.
Nieraz wołam: „Ruszać raźno!“
I wyprawiam, gdzie wypada, 30
A on maże się nieglaźno[7]
I przyzywa wnet sąsiada:
„Słuchaj, bracie — hej panowie!
Czyśmy nato tu zjechali?
Niechaj każdy z panów powie — 35
Byśmy gdzieś na deszczu stali?“
I zastawia się sąsiadem,
Bo ma w pułku szkapę własną —