Znać, żeś w pułku się wychował“ — 165
„Gdzie wódz?“ — rzekłem — „mów i kwita!“ —
To żołdactwo, to natręty!
Wódz śpi jeszcze, bo dzień chmurny.“ —
„A szef sztabu?“ — „Szef zajęty.“ —
„A dyżurny?“ — „Śpi dyżurny.“ — 170
„Wszak mój przyjazd nie wizyta,
Przez noc całą tutaj spieszę,
Tutaj panie są depesze!
Zbudzić służbę — ot i kwita!“
Gdy to rzekłem, on się zdziwił, 175
Stuknął, mruknął — nosem skrzywił
I samego mnie zostawił;
Alem nieźle się ubawił,
Bom stał ze trzy godzin w sieni,
A trzy godzin — to niemało, 180
Gdy człek głodny po bezseni[1],
Więc mi się na sen zebrało;
W końcu myślę, poniewoli,
Co też wódz tak długo robi?
Pewno jakiś plan sposobi — 185
Aż tu słyszę — Wódz się goli!“
Niechże goli, kiedy goli,
Bo i naszych panie golą,
I Moskale nie swawolą,
A jak biją, djablo boli! 190
Wreszcie dano znak — „Śniadanie!“
W jednej chwili — szastu, prastu —
I wypada do mnie, panie,
W okularach siedemnastu!
Orszak cale, okazały! 195
Wszyscy smacznie zajadali —
Po francusku rozmawiali
I perfumy zapachniały —