Strona:Wincenty Pol - Pieśni Janusza.djvu/132

Ta strona została przepisana.
130

Znać, żeś w pułku się wychował“ —       165
„Gdzie wódz?“ — rzekłem — „mów i kwita!“ —
To żołdactwo, to natręty!
Wódz śpi jeszcze, bo dzień chmurny.“ —
„A szef sztabu?“ — „Szef zajęty.“ —
„A dyżurny?“ — „Śpi dyżurny.“ —       170
„Wszak mój przyjazd nie wizyta,
Przez noc całą tutaj spieszę,
Tutaj panie są depesze!
Zbudzić służbę — ot i kwita!“
Gdy to rzekłem, on się zdziwił,       175
Stuknął, mruknął — nosem skrzywił
I samego mnie zostawił;
Alem nieźle się ubawił,
Bom stał ze trzy godzin w sieni,
A trzy godzin — to niemało,       180
Gdy człek głodny po bezseni[1],
Więc mi się na sen zebrało;
W końcu myślę, poniewoli,
Co też wódz tak długo robi?
Pewno jakiś plan sposobi —       185
Aż tu słyszę — Wódz się goli!“
Niechże goli, kiedy goli,
Bo i naszych panie golą,
I Moskale nie swawolą,
A jak biją, djablo boli!       190

Wreszcie dano znak — „Śniadanie!“
W jednej chwili — szastu, prastu —
I wypada do mnie, panie,
W okularach siedemnastu!
Orszak cale, okazały!       195
Wszyscy smacznie zajadali —
Po francusku rozmawiali
I perfumy zapachniały —

  1. w. 181 bezseń = noc bezsenna.