Potem mruknął — „To źle, panie,“ 230
Przez nos jakąś piosnkę nucił,
Wkońcu rzekł mi niespodzianie:
„Korpus rozkaz tam odbierze“ —
„To pułk, panie!“ - rzekłem skromnie;
„To pułk tylko? Wielkie zwierzę! 235
Lecz i o nim tam się pomnie[1].“
Wkońcu do mnie rzekł wspaniale:
„Wiarus wódki się napije,
Bo ja znam to doskonale,
W pułku licho tam się żyje.“ 240
A, co tego, to za wiele! —
A więc, panie, rzekłem śmiele:
„Nie tak licho — jak niegrzecznie!
W pułku trochę niebezpiecznie!
Co do wódki, to i kwita! 245
Bo mam wódkę od kozaka;
A choć może i nie taka,
Milsza dla mnie, bo zdobyta!“
Tak burknąłem im przez zęby,
Gdyby mi się popadł który, 250
Toby poznał, jak Mazury
Kpów pytlują[2] na otręby!
I wyszedłem — na spiekocie
Koń mój biedny stał przy płocie
Z głową na dół pochyloną: 255
„Oj, nam obu źle tu pono —
Pójdź, mój koniu — źle w tej stronie!
Klątwa kraju na niej leży —
Tutaj piorun w nich uderzy,
Albo ziemia ich pochłonie, 260
Że tak służą tej ojczyźnie...“
Siadłem na koń ledwo żywy;