Strona:Wincenty Pol - Pieśni Janusza.djvu/140

Ta strona została przepisana.
138

A koń parsknął po raz drugi.
W lewo, w prawo żyźne smugi,
I tysiące dróg.       9

Czyż nam jeszcze Moskwa grozi?
Czem dla nas ta broń?
Czem nam działa, czworoboki?
Zanim oni z dział wycelą,
Zanim na nas raz wystrzelą,
My tymczasem dwa, trzy skoki,
I ni dział już, ni piechoty,
W krwi moskiewskiej toną groty,
We krwi brodzi koń.       18

Oj, nie mlekiem[1] zmył się pono
Pod Mołoczką[1] wróg![2]

  1. 1,0 1,1 ww. 19-20. Nie mlekiem, aluzja do Mołoczka, co po rusku tyle, co: mleczko; Różycki jednak zwie miejscowość w liczbie mnogiej Mołoczki.
  2. ww. 19-20: Objaśniam to wyjątkiem z książeczki pod napisem: Powstanie na Wołyniu, czyli Pamiętnik Pułku Jazdy Wołyńskiej, uformowanego w czasie wojny Narodowej Polskiej przeciw despotyzmowi tronu rosyjskiego, 1831 roku; pisany przez dowódzcę tegoż pułku Karola Różyckiego P. — Bourges, 1833 stronica 10, 11, 12. — „Pierwszą bitwę życzyłem mieć sobie z niezbyt większą od naszej siłą, żeby niezawodną odnieść korzyść, i stopniami was oswoić. Unikaliśmy więc siły wielkiej, ale postanowiliśmy raczej zginąć naraz wszyscy, jak przed największą nawet uciekać. — 27 maja przeszedłszy Krasnopol, popasaliśmy konie i sami skromnym obozowym obiadem posilali się; tam odebrałem wiadomość od moich wysłanników, że dwa oddziały nieprzyjaciół idą ku nam, jeden, z prawej naszej strony i z tyłu, miał przybyć przez Krasnopol, a drugi z przodu przez Mołoczki. — Na lewo były błota, a na prawo bagnista rzeczka; poznałem się naprędce z naszem położeniem i zaledwie po ukończonym popasie kazałem sieść na koń i być w pogotowiu, kiedy widety nasze za Krasnopolem stojące, które już miały rozkaz wejść na miejsca, przez wystrzały ostrzegły nas o zbliżaniu się nieprzyjaciela. — Wychodziliście w porządku w równiny, a ja obserwowałem nadchodzących przeciwników. Widziałem oddział piechoty, nie mocniejszy nad pół bataljonu, i czterdziestu kozaków, wchodzących do Krasnopola. — Wysłałem podoficera z kilku