Strona:Wincenty Pol - Pieśni Janusza.djvu/157

Ta strona została przepisana.
155

Tam, — tam na lewo droga się bierze,[1]
I płynie w kraj nasz daleki;
Tam ja dziewczynę kochałem szczerze,
Tam ją rzuciłem na wieki.       12

Lecz kiedym przeżył owe rozstanie,
I stratę świętej Ojczyzny,
Kiedym sam patrzył na Jej skonanie,
Niemasz już dla mnie trucizny.       16

Gdy mnie pogańskie[2] szable nie zsiekły,
Nie sięgła zemsta tyranów,
Gdym uszedł szpiegów rzeszy zaciekłéj[3],
Nie strach mi morskich bałwanów.       20

Miło w rozpaczy będzie spozierać[4]
Na rozhukane płaszczyzny,
Łatwiej na morzu będzie umierać,
Bo stąd nie widać Ojczyzny!       24

Niebo się gniewne wkoło zachmurzy,
Jak mi się chmurzy lat wiele,
Jak żyłem w burzy, tak zginę w burzy,
Grobem mi będą topiele.       28

I pamięć po mnie zniknie w mym rodzie,
Jak ślad po szybkim okręcie;
A równo ginąć w bojach, czy w wodzie,
Czyto w rozpaczy odmęcie.       32


  1. ww. 9–12. Strofa trzecia brzmiała pierwotnie w R:

    Miałem ja krewnych, których kochałem
    Matkę, sąsiadów, przyjaciół,
    Ach! miałem także... Boże! co miałem,
    Trudno wymówić, com stracił.

    Zdaje się, że gwarowa forma straciuł, częsta wówczas i dziś, wpłynęła na użycie jej do rymu: przyjaciół. Pol wolał potem zmienić całą strofę, aby rymu takiego uniknąć.

  2. w. 17 mnie pogańskie, w R: mię pohańców.
  3. w. 19 zaciekłéj, w R: zaciekłych.
  4. w. 21 spozierać, w R: pozierać.