Strona:Wincenty Pol - Pieśni Janusza.djvu/168

Ta strona została przepisana.
166

„Choć dowódców dziś już niéma,
Niech z nas każdy sam się trzyma:       32
Wytrwać bracia nam potrzeba,
Bo bóg na nas patrzy z nieba.
W Polsce Moskal się zbytkuje,
Z wiosek polski lud zabiera;       36
A lud ku nam się obziera,
I od Wisły wypatruje,
Czy nie idziem? ale z bronią!
Czy nie idziem ich obronić?       40
A nas Prusak chce pogonić,
Jako w Polsce bydło gonią.

Wszak Ojczyzna broń nam dała?
Cóż powiemy? gdy powita,       44
Gdy ze łzami nas zapyta:
A gdzież wasza broń i działa?!“

Tu się wiara silniej zwarła.
Pamięć straty w sercach tkwiąca,       48
Jękiem śmierci pierś tysiąca
Razem z duszy się wydarła.

„Stać! — zawołał Jan Samora —
W imię trójcy! — jeszcze pora —       52
Czy mi, bracia, przysięgniecie,
Ze popędzić się nie damy
Do Ojczyzny za nic w świecie?
A co, bracia?!“ — „Przysięgamy!!!“       56

I zawyła morska burza
Od zatoki groźną nocą,
Fala rykła u podnóża,
Odepchnięta przysiąg mocą.       60

„Przysięgamy!“ — zawołali,
Uścisnęli wzajem siebie,
Uścisnąwszy, zapłakali,
A bóg te łzy widział w niebie...       64