I w rządach i w sądach nad szlachtą przewodzić, 32
A króla tumanić, a panów podchodzić?
„Hej! bracia! — jak huknął Puławski[1] nam w Barze —
Nuż bronić Ojczyzny, bo Pan Bóg nas skarze!
Nuż na koń!“ Aż w Polsce się całej rozległo, 36
I w chwili trzydzieści tysięcy się zbiegło.
Ja byłem już w on czas na mojej zagrodzie,
I żyłem z somsiedztwem w szczerości i zgodzie,
A była tam, panie, szlachcianka uczciwa, 40
Ba, dziewka by rzepka, figlarna i żywa!
Więc miałem się żenić; lecz coś mnie ubodło:
Ej! milsza Ojczyzna! Wskoczyłem na siodło,
Przyjeżdżam — bądź zdrowa! — ha! darmo się smucić, 44
Żal było, lecz umiał człek jakoś to rzucić,
I dalej na czyste, na tany sierdziste[2]!
Co komu się godzi?! kto kogo pochodzi[3]?!
Ha! różnie bywało, jak zwykle w obozie; 48
Był człowiek pod wozem, lecz częściej na wozie:
Nie znano na on czas, co to być odciętym
Na koniu z czetnikiem[4] i wzrokiem napiętym;
Pocięta gadzina i w sztukach się wije, 52
Więc każdy z nas, panie! gdzie stoi, tam bije.
Tu migniem, tam wpadniem i trwogę rozszerzem,
Ci z tyłu, ci z przodu, w dwa ognie ich bierzem:
Czasami nas zeszli, lecz częściej tak było, 56
Że gracko się kurtę kozuniom[5] kroiło;