I podał, jak gdyby nic nigdy nie było, 144
A przy drzwiach kozactwo na piękne już piło.
I jeden z nich krzyknął: Na zdrowie carowej!
I wzięcie hetmana! — „I wasze tułowy!
— Odkrzyknął Puławski — wszak wiecie, jak biję? 148
Polska krew — wrogom wbrew! niech Ojczyzna żyje!
A licho na Moskwę i głowę carycy!“
I palnął dwa razy przez okno z krucicy[1],
I we drzwi: jak szatan demeszką potoczył. 152
Mnie nie czas już do drzwi, przez okno-m wyskoczył.
„Czechowski[2]! nuż plecy!“ i rąbiem się młyńca,
Plecyma jak skuci, dokoła dziedzińca.
O! ciasno bój chodził ! — wtem utknął Puławski, — 156
Upada, — a w bramie jak huknie Czerkaski!
Jak wpadnie z naszymi ! w kapustę nuż siekać...
Sąd Boży! nie było już kędy uciekać...
Kozactwo do nogi z pradziadka wybito, 160
I zdrowie przybyłych na trupach wypito.
Moździerze zagrzmiały: Niech żyje Puławski!
A hetman zawołał: „Niech żyje Czerkaski!
Polska cnota! 164
Wolność złota!
I rzeczpospolita!!!“
Próżno wołają, żeś w grobie;
Albowiem powiadam Tobie,
Że się Twe rany zagoją,
Że ten grób kolebką Twoją.
W Hymnie do Polski. — De La Mennais