Bo na to, byście stąd wracali krzepsi
Na duszy waszej i ciele wzmocnieni,
Potrzeba, byście tu przybyli lepsi.
A ludzie po was nie byli zgorszeni!“
Pol, złożywszy hołd tendencjom demokratycznym swych czasów,[1] objąwszy całą duszą i jakby przytuliwszy do piersi całą ziemię naszą, wyśpiewawszy jej uroki i pożytki, spełnił poniekąd, co mu obowiązek obywatelski nakazywał. Z rzeczywistości, z dni płynących, wziął co mógł najlepszego i roztoczył przed społeczeństwem; ale w rzeczywistości tej z każdym rokiem coraz mniej widział ponęt i poetyckiej podniety. Były to ciężkie czasy reakcji i represji, „zaniosło się na długo“ (wedle wyrażenia Z. Krasińskiego) i znękany umysł odwracał się z bólem od szarzyzny i pomroki dżdżystej, która mżyła po świecie. W myśli mknął ku przeżytym promiennym dniom młodości lub dzieciństwa.
Iluż to wtedy poetów z arcymistrzem mówiło sobie:
- ↑ Wierne odtworzenie nastroju ludowo-żołnierskiego, n. p. w Pobojowisku pod Wawrem, albo mieszczańsko-rewolucyjnego w Kilińskim przysądzone potem nie postaciom kreślonym, ale samemu poecie! Za tem poszła niekonsekwentna rozbieżność w sądach o Polu. W tym samym artykule będzie raz Pol nazwanym „chwalcą sarmatyzmu staroszlacheckiego“, to znowu „demokratyzm Pola jest płytki i jednostronny: przyszłość narodu widzi on(!) w potokach krwi nieprzyjacielskiej, wśród skrzypu szubienic z ciałami panów i biskupów...“ (Sto lat myśli polskiej, tom VI, str. 92 a 95). Słowem, raz jest Pol wstecznikiem, to znowu bolszewikiem, avant la lettre. — I to wszystko wydrukowano nie tak dawno, w r. 1911! A przecież dawno już, bo w roku 1873, L. Siemieński przestrzegał przed dorywczem osądzaniem Pola (W. Pol i jego poet. utwory, Kraków, 1873, str. 32-34).