Strona:Wincenty Pol - Pieśni Janusza.djvu/31

Ta strona została przepisana.

z których zapatrzył się chciwie i miłośnie w świat ginący i ani się spostrzegł, jak się tam zadomowił na resztę życia.
Wspomniałem, że nie był Pol filozoficznym umysłem, ale nie znaczy to, jakoby nie zdawał sobie sprawy z zagadnień życia, jakoby nie czuł i nie rozumiał, ku czemu świat idzie. Owszem, jasno widział, na co się zanosi — ale i to wiedział, że z zamętu nieprędko wyjdzie nowy jakiś trwały porządek! Widział,

Jak bez nadziei, miłości i wiary
Na dwie połowy gawiedź się rozdarła
I staje niby pod dwoma sztandary.
I jedni pragną woli swojej znamię
Wypiec na duszy okutego świata;
A drudzy rwą się uzbroić swe ramię
I całą ludzkość zmienić w topór kata.

Gdy w jednych nie widział cnoty, a w drugich rozumu, poeta trzymał się na uboczu, źle wróżąc wiekowi, gdzie karły bez siły biorą się z dumą do wielkiej roboty; wierzył jednak w ludzkość, wierzył w zaranie lepszej przyszłości:

Rodzące bóle i trwogi skonania,
Które dziś ludzkość i trapią i palą,
Są tą jutrzenką owego zarania,
I one przyszłość szczęśliwsza ustalą.

∗             ∗

Nie będziemy szczegółowo przechodzić dalszych objawów jego twórczości; nie zamierzaliśmy bowiem tu dawać pełnej charakterystyki całej postaci. Chodziło nam tylko o wydobycie na jaw zasadniczych, głównych pierwiastków tury duchowej Pola w Pieśniach Janusza, któremi łatwo już objaśnić i zalety i ujemne strony całej jego poezji.