Strona:Wincenty Pol - Pieśni Janusza.djvu/34

Ta strona została skorygowana.
32

I w Pieśni o tym Domu złożył niejako arkę przymierza między dawnemi i młodszemi laty, owoc rozmyślań długoletnich i przestróg czujnego serca. Uczył, że wszystko zdobyć trzeba pracą i zasługą własną, spłacić dług żywota, „co świat dawa na zaranie, każdy uścisk wiernej ręki, poświęcenie i kochanie...“ Uczył, że na tej naszej, polskiej drodze życia stąpać trzeba będzie nieraz po gadach i po zdradach:
„Gdy brać będą to za siłę, co gorączki jest znamieniem; gdy opaszą cię pierścieniem świetne mózgi, serca zgniłe, co się niby rwą do czynów, a słowami tylko płacą; co z krzywd tylko się bogacą i przez hańbę do wawrzynów idą drogą świętokradzką!“
Uczył dalej, że „nic tak bardzo już nie boli, jak niecnota własnej braci, która piekłu haracz płaci.“
A wkońcu uczył wytrwania, najtrudniejszej sztuki: „Wytrwać, wytrwać! to zadanie, kto poczciwej sprawie służy: choć ci wszystko w poprzek stanie, w burzy serca, w życia burzy. Chociaż swoi się sprzysięgą przeciw tobie w zdradnej radzie, chociaż piekło swą potęgą tysiąc zapór ci pokładzie — wytrwaj synu! w Bożej próbie, w wielkiej chwili przesilenia!“ Ufał zawsze, że „kraj się pracą i ofiarą z tej otchłani wydobędzie i odmierzy własną miarą, gdy zasiędą ziemi sędzie.“
Do tej pieśni o Domu naszym szły mocne otuchy wiary w to, co najlepsze w narodzie; jawiło się miłości „rajskie lice i nadziei święte nuty“; wiązały się z tą Pieśnią uroczyste echa Psalmów, złociły ją różowe, drżące promienie Przedświtu; „a kto serce ma i ducha i tej pieśni się przysłucha“, przyzna, że są w niej zawsze jeszcze pierwiastki rodzimej siły na dalsze życie.