Dość wam, żem ja w krwi ochrzczony,[1] 76
Żem w nieszczęściu poświęcony
Znał niejedną łzę.
Moja skarga was nie znudzi;
Ja pieśń z ludu mam dla ludzi, 80
Żale toną w głąb;
Mego serca pieśni własnéj
Słucha tylko miesiąc jasny,
I stóletni dąb. 84
Hej mogiły! skały! zdroje!
Stepy! Orły! dęby moje!
Z wami ja się znam.
Lecz ty dziatwo żądasz pieśni, 88
To już sobie Janusz nie śni;
Cóż zaśpiewać wam?
Czasem śpiewak zgadnąć umié,
Co się w głębiach piersi tłumi, 92
Bo i w nim ta krew;
Więc o Lachu, o orlęciu,
I o krzywéj szabli cięciu
Przynosi wam śpiew. 96
Bo to straszne sądy Boże,
I krew Lacka cuda może,
Jest i w śpiewie jad.
„Jeszcze Polska nie zginęła!“[2] 100
Toć ta piosnka rdzą przecięła
Więzy tylu lat.