W dzień świąteczny w karczmie ludzie,
Bo odpocząć trza po trudzie;
Zagorzały i łuczywa,
Ale z ludzi nikt nie śpiéwa: 8
Wszyscy milczą, choć przy trunku,
Wszyscy smutni, chociaż tłumnie,
Wkoło wojna! Człek w frasunku;
Bo dziś żyje, jutro w trumnie. 12
Wszedł do karczmy dziad schylony,
Skłonił głowę ludziom nisko,
Rzekł: „Niech będzie pochwalony!“
I stał sobie przy drzwiach blisko. 16
„Skąd-to, dziadku, Bóg prowadzi?
Ponoś obcy w naszej stronie?“
„Nie! nie obcy, gdyście radzi,
Dziad tam w domu, gdzie stos płonie.“ 20
I siadł sobie przy kominie,
Spojrzał zwolna w wszystkie strony,
Jakby pytał o drużynie,
I rzekł: „Tak jest, jam z Korony.“ 24
— „Co tam słychać, chciej powiedzieć!
„Cóż tam? — wszyscy go pytali —
„Ha! co słychać chcecie wiedzieć?
Zapytajcie się Moskali! 28
Odkąd, dzieci! świat ten światem,
Odkąd Niemen Wiśle bratem,
Odkąd Polszczą Polszcza[1] dawna,
Jako dziś nie była sławna! 32
Jest zwycięstwo i cześć z ludem,
Bo lud wzburzył się od roli;
Lecz nie ludem, ale cudem
Dźwiga Polskę {{kap|bóg z niewoli!“ 36