Dzieckiem z matką tam bywałem,
W bramie-m uczył się pacierza,
Tam mą matkę pożegnałem,
Gdy mnie wzięto na żołnierza. 116
Długom w świecie się mozolił, —
Pragnę umrzeć w swojej stronie.
Dziś, gdy pan bóg mi pozwolił
Ujrzeć Orły i Pogonie, 120
Chcę ten pieniądz, zlany łzami,
Wnieść ze skruchą do karbony[1],
Wezwać rzewnie Jej obrony;
A królowa polski, litwy 124
Może przyjmie te modlitwy
I zlituje się nad nami!“[2]
Rzekł, i zakrył łzawe oczy;
Starzy razem z nim płakali, 128
A parobcy, na uboczy,
Zcicha na coś się zmawiali.
Tak noc zeszła. — Gdy odniało[3],
Dano w rękę grosz starcowi, 132
Całe sioło go żegnało,
A on ruszył ku Wilnowi.
I gruchnęły wnet pogłoski,
Że nad Niemnem straż wybito: 136
Siedemnastu uszło z wioski,
Opłaciwszy wrogom myto;
Ale nikt nie pytał, po co
W Augustowskie[4] poszli bory, 140
Bo zabrali, idąc nocą,
Ostre kosy i topory.