Strona:Wincenty Rapacki - Król Husytów.djvu/118

Ta strona została przepisana.
XII.

Zima była sroga. Lód, który ścisnął rzeki, jak gdyby i ludzką wolę ujął w pęta. Wszystko zdawało się drzemać. Biały całun rozpostarty na ziemi dodawał nudy bezczynności. Martwota zapanowała. Czekano ciepłego tchnienia wiosny, aby zamiary i chęci zrodzone w zimowych nocach powołać do czynów.
W zamku malborskim w głowach krzyżackich lęgła się myśl o nowej wojnie z Polską.Pomimo mrozów silnych i śniegów nieprzebytych latały ich listy po świecie pełne obłudy, gromadząc sojuszników.
Kraków gwarzył o przyszłej królowej z poręki Witolda. Małżeństwo było postanowione.Zbigniew niedawno powrócił z Litwy, gdzie jeździł z rozkazu królewskiego, aby się przekonać, czy młoda narzeczona przystoi królowi Polski i przywiózł pochlebne o niej zdanie, a zrobił to gwoli Witolda, który mu przyrzekł poparcie na biskupstwo krakowskie.