kupy przyłączały się do naszych jeźdźców, gwarząc pobratymczą mową.
Pięciotysięczny zastęp złożony z najprzedniejszego rycerstwa Litwy i Rusi, wyćwiczonego w bojach Witoldowych z Tatarami, niósł na swoich czołach zwycięstwo. Za nim tłumy uzbrojone szlachty awanturniczej, której liczba zwiększała się coraz bardziej.
Pod Uniczowem, pierwszym warownym czeskim grodem, wyprawił Korybut proldamacyę, donosząc Czechom o swoim przybyciu i rozkazał otworzyć bramy.
Nie posłuchano rozkazu. Trzeba było gród zdobywać.
Po dwudniowym szturmie, gdy się wreszcie porozumiano dostatecznie, otwarto bramy pod warunkiem, że wiara husycka w niczem nie dozna uszczerbku, na co otrzymali przyrzeczenie.
To pierwsze starcie przekonało oblegających, że mają do czynienia z narodem twardym i niedowierzającym, a podzielonym na stronnictwa. Rozesłano gońców na wszystkie strony, donosząc Czechom o przybyciu Witoldowego namiestnika.
Na rynku miejskim zebrała się rada przedniejszych mieszczan z duchownym husyckim na czele.
Po krótkiem przemówieniu pozdrowił ich Korybut, wreszcie rzekł:
Strona:Wincenty Rapacki - Król Husytów.djvu/137
Ta strona została przepisana.