Strona:Wincenty Rapacki - Król Husytów.djvu/143

Ta strona została przepisana.

Zagotowało się w Złotej Pradze, niby po wylaniu wrzątku w mrowisko.
Żeby mieć pojęcie, czem była Praga w dobie wojen husyckich, przenieśmy się myślą do epoki bliższej nam, do Paryża w czasie wielkiej rewolucyi. Da nam to przybliżone pojęcie, jednak porównanie musi wypaść na korzyść Francuzów. Już sama zdobycz trzechsetletniej kultury musiała złagodzić nieco ludzkie zwierzę. Tu rządziło prawo, jakiekolwiek ono było, ale było.Trybunały rewolucyjne, zanim posłały na gilotynę, przeprowadzały formy prawne procesu.Ludzka bestya trzymaną była na smyczy. Tam panowało wyłącznie prawo siły zwierzęcej. Sekty Horabitów, Taborytów, Adamitów, Picardów, żarły się o słowa tekstu, o zdanie, o kropkę nad i. Nie chcieli uznać żadnej władzy nad sobą.Zwali się ludem bożym, naśladowali mojżeszową organizacyę szczepów. Czechy zwały się u nich Ziemią Obiecaną, przeciwnie mieszkańców Miśni zwali Moabitami, Sasów Edomitami, a innych Niemców Filistynami.
Nie pokazał się żaden ksiądz katolicki, bo pospólstwo krzyczało: „w sak mnisze, w sak!“ i topiło w Wełtawie. Najsprośniejsza sekta Adamitów, obnażona do naga, bestyalskich dokonywała okrucieństw. Choć Żyżka tępił ich tysiącami, wyrastali jak grzyby po deszczu.
Każdy dom to forteca, każdy plac to obóz.