Strona:Wincenty Rapacki - Król Husytów.djvu/15

Ta strona została przepisana.

— To dobrze. Jak żołądek nakarmię, to i myśli przyjemniejsze powrócą.
— A o czem ty tak myślisz? Czy o tem?
I tu wskazała na pergamin.
Mistrz Marcin machnął lekceważąco ręką.
— Wiesz, gdziem bywał myślami? Tam, tam w Pradze.
— W Pradze Złotej tyś bywał? I co tam się dzieje? Masz jakie świeże wieści?
— Wiem od Hynka, że królewskich pobili.
— Pobili Niemców i tyś mi nie powiedział?
— Mówię.
— Powinienbyś był przybiedz z tą wieścią wprost do mnie zaraz. Oj, ty niedobry.
— Ta wieść mnie zatrważa, Elżbieto.
— Czy to gwiazdy ci powiedziały? Tyś tam tak długo patrzał na nie.
— Rozum mi mówi, że będą klęski coraz większe. Cała Europa się na nich rzuci.
— Czechy Europę pobiją.
Oplotła mistrza ramionami.
Kobieta była młoda, w całym rozkwicie bujnego życia i siły.
W takich objęciach mógł uczony zapomnieć o całym świecie. Jej piękne kształty, twarz o rysach regularnych z otwartemi nozdrzami, palącym wzrokiem, przy kruczych, czarnych i bujnych włosach, a ustach stworzonych do cału-