terjału poetyckiego zawartego w studjum o Winie pewna część została przetransponowana na mowę wiązaną. Pewna część — jednak nie wszystko. Przedewszystkiem pozostała nietknięta, w całej swej pozornej skromności, perła czystej wody — nietknięta przez autora może właśnie dlatego, że zrodziła się odrazu tak doskonałą. Jest to cudowna w swej prostocie — w swej artystycznej naiwności, jak się to podobało nazywać Baudelaire’owi — opowieść o pijaku-gitarzyście — opowieść, która mogłaby być przednią ozdobą zbioru „Małych poematów prozą“ — ba, przednią ozdobą nietylko tego zbioru.
Byłoby mi tu żal i smutno bez tego małego arcydzieła.
Już ta jedna opowieść wystarczałaby, aby ocalić od ostracyzmu redakcyjnego studjum o Winie. Jednakże bardziej wnikliwe wczytanie się w nie odkrywa tam inne jeszcze cenne walory — naprzykład opowieść o dwóch pijakach, z której, jak to widać z notatek pozostałych po Baudelair’ze, zamierzał on uczynić osobny mały poemat prozą — czyli wyraźnie zaznaczył chęć uratowania jej od zapomnienia. Wreszcie całe to studjum, miejscami może nieco paradoksalne i nie mogące liczyć na to, aby znalazło aprobatę apostołów abstynencji — lekarzy i moralistów — jest pełne poetycznej werwy i psychologicznej głębokości. Poglądy tu wyrażone
Strona:Wino i haszysz. (Sztuczne raje). Analekta z pism poety.djvu/007
Ta strona została uwierzytelniona.