WINO GAŁGANIARZY.
Niekiedy w świetle mglistej latarnianej tęczy,
Gdy wiatr targa płomieniem i po szybie brzęczy —
Na przedmieściu, gdzie błotne zaułki i męty
Wytwarzają ludzkości burzliwe fermenty —
Widzimy gałganiarza. — Machając koszturem,
Jak wieszcz się o bruk potknie, albo zderzy z murem.
Nie dbając o policję, ani szpiclów sfory,
Otwiera serce — i świat na nowe pcha tory:
Obwieszcza manifesty, szczytne stawia prawa,
Poniża niegodziwych, zacnym dłoń podawa —
I pod baldachem nocy, lazurowej, złotej,
Upaja się wspaniałą jasnością swej cnoty.
Ci nędznem bytowaniem umęczeni ludzie,
Pochyleni latami, poterani w trudzie,
Złamani, przytłoczeni stosem brudnych szczątków —
Tych wymiotów potwornych stołecznych żołądków —