czliwość zajmują dużo miejsca — życzliwość miękka, leniwa. niema, mająca swe źródło w niemocy nerwów. Jako potwierdzenie tego spostrzeżenia pewna osoba opowiadała mi przygodę, jaka ją spotkała w tem stadjum upojenia... Nie przypominam sobie, czy było to przy pierwszej, czy przy drugiej próbie osoby, o której mowa. Czy przyjął on dozę nieco za silną, czy też haszysz (jak się to często zdarza) bez żadnej widocznej przyczyny zewnętrznej wywarł w tym dniu silniejszy skutek — dość, że, jak opowiadał, poprzez szczytną rozkosz poczucia pełni życia i potęgi swej genjalności, naraz uczuł on obawę. Olśniony zrazu pięknością swych wrażeń — nagle poczuł trwogę. Zaczął zadawać sobie pytanie, co stanie się z jego inteligencją i jego organami, jeżeli ten stan, który mu się zdawał naturalnym, będzie się ciągle wzmagał — jeżeli nerwy jego będą się ciągle coraz bardziej wysubtelniały?... „Byłem — mówił on — jak koń, który ponosi i biegnie ku przepaści — chcąc się zatrzymać i nie mogąc. W istocie był to straszliwy cwał, i myśl moja, jako niewolnica okoliczności, środowiska, wypadku — wszystkiego tego, co w sobie mieści wyraz los — weszła na tory wręcz rapsodyczne. Już zapóźno — powtarzałem sobie bez ustanku z rozpaczą. — Gdy ustało to uczucie, które zdawało mi się, że ciągnie się nieskończenie długo, w istocie zaś mogło trwać nie dłużej jak kilka minut — spadło
Strona:Wino i haszysz. (Sztuczne raje). Analekta z pism poety.djvu/054
Ta strona została uwierzytelniona.