żenia mną opanowały. Nagrodą dokonywanego wysiłku była duma z jego wyniku, ponieważ wyjątkowy mój stan rozkoszny pozostawał tajemnicą dla wszystkich.
„Po za tem, zaledwie wszedłem do loży, wzrok mój został uderzony wrażeniem ciemności, pozostającem zdaje się w pewnym związku z uczuciem chłodu. Możliwe jest, że te dwa wrażenia wzajemnie powiększały swoje napięcie. Wiadomo panu, że haszysz sprowadza zawsze wrażenie wspaniałych fantasmagorji świetlnych — całych kaskad płynnego złota[1]; korzysta on w tym celu z każdego światła — i z tego które lśni szeroką taflą, i z tego które drży migotliwie, czepiając się ostrz i kantów otaczających nas przedmiotów — z tego które płynie od kandelabrów sal, i od świec majowego nabożeństwa, i od czerwonych, słonecznych lawin zachodów. Zdaje się, że nędzny żyrandol teatralnej sali dostarczał za mało światła memu nienasyconemu pragnieniu jasności; zdawało mi się, jakem już powiedział, że wszedłem w świat ciemności—które zresztą zgęszczały się coraz bardziej, podczas gdym marzył o nocach polarnych, i o wiecznej zimie. Co do sceny (była to scena poświęcona sztuce lekkiej), jedynie ona świeciła — nieskończenie mała, odsunięta daleko — bardzo daleko, jakby w końcu ol-
- ↑ Porównaj wiersz „Sen paryski”