wi. — Gdym się wydostał wreszcie z owej piwnicy zamrożonych ciemności, gdy powoli rozproszyły się fantasmagorje wewnętrzne i powróciłem do rzeczywistości, czułem zmęczenie tak wielkie, jakiego mi nie sprawiła nigdy najuciążliwsza praca”.
Istotnie, w tem stadjum upojenia zjawia się nowe wysubtelnienie — wzmożone zaostrzenie wszystkich zmysłów. Powonienie, wzrok, słuch, dotyk biorą w równej mierze udział w tem udoskonaleniu. Wzrok sięga w nieskończoność. Ucho odróżnia nieuchwytne prawie dźwięki pośród największej wrzawy. Wtedy też rozpoczynają się halucynacje. Przedmioty zewnętrzne powoli, kolejno nabierają szczególnych pozorów, tracą zwykłe swe kształty, a raczej przeinaczają je. Potem zjawiają się dwuznaczności — przyjmowanie jednego za drugie, transpozycje idei. Dźwięki oblekają się w barwy, z barw zaś płynie muzyka. — Powiedzą mi może, że jest to zupełnie naturalne, ponieważ każdy umysł poetyczny w stanie normalnym tworzy częstokroć te analogje[1]. Uprzedzałem już czytelnika, że w upojeniu haszyszem nie ma w istocie nic nadprzyrodzonego — jednak w tym stanie owe analogje nabierają niezwykłej żywości; przenikają one, opanowują, przytłaczają umysł w sposób despotyczny. Nuty muzyczne stają się liczbami—i, jeżeli
- ↑ Porównaj słynny sonet „Odpowiedniki”.