miałem słuszności, mówiąc, że przed umysłem istotnie filozoficznym haszysz staje jako doskonałe narzędzie szatańskie? Wyrzut, jako szczególny pierwiastek składowy rozkoszy, tonie niebawem w błogiej kontemplacji wyrzutu — w jakiejś rozkoszującej się sobą analizie, która ogarnia go tak nagle, że
człowiek — ten djabeł z przyrodzenia, mówiąc językiem Swedenborgjan — nie spostrzega, jak dalece odbywa się ona poza jego wolą, i jak on z każdą
sekundą zbliża się do szatańskiej doskonałości. Podziwia on swój wyrzut, gloryfikuje siebie w chwili, gdy zatraca swą wolność.
I oto mój urojony człowiek, umysł z mego wyboru, dochodzi do tego stopnia rozradowania i pogody ducha, przy którym zmuszony jest podziwiać
samego siebie. Wszelkie sprzeczności zanikają, wszelkie zagadnienia filozoficzne stają się jasne — przynajmniej wydają się takiemi. Wszystko staje się przedmiotem zadowolenia. Odczuwana w danej chwili pełnia życia napawa go niepomierną dumą. Jakiś głos (niestety to jego własny) mówi doń wewnętrznie: „Masz teraz prawo uważać siebie za wyższego od wszystkich; nikt nie wie i nie byłby w stanie zrozumieć tego co myślisz i czujesz; ludzie niezdolni są nawet ocenić życzliwości, jaką wzbudzają w tobie. Jesteś królem nie poznawanym przez
tłum — i żyjącym w samotni swego przekonania wewnętrznego. Lecz cóż cię to może obchodzić?
Strona:Wino i haszysz. (Sztuczne raje). Analekta z pism poety.djvu/085
Ta strona została uwierzytelniona.