Strona:Wisłą do morza.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.

sce dawny gród krzyżacki Malborg, a nad głównym korytem Wisły stanął polski Tczew, który mógłby odegrać rolę drugiego obok Gdańska portu w ujściu wielkiej rzeki polskiej.
Gdańsk leży nad odnogą Wisły — Leniwką i jej dopływem Motławą. Z Tczewa statek Vistuli „Carmen” dowozi pasażerów do Gdyni, która jest dumą Polski współczesnej. Bo jakżeż nie być dumnym z naszego portu bałtyckiego?! Pomyśleć tylko! Tuż obok rozsiadł się od wieków, rozpanoszył się zażywny, z bogactwa swego i znaczenia na rynkach świata dumny Gdańsk — Wolne Miasto, które galeony swoje i brygi z towarami, wyciśniętymi z Polski i Ziemi Prusów, podbitych przez Krzyżaków, posyłał na najdalsze morza. Był tak nieraz nieznośnie pyszny, że jak mówi gadka starożytna „burmistrzowie gdańscy na królów się polskich porywali”, za co na nich i na miasto ciężkie spadały kary. Gdańsk ze swym pięknym ratuszem XIV w., Artushofem, wspaniałym gmachem gotyckim kościoła Najświętszej Panny Marii, arsenałem, zbrojownią, bogatą biblioteką i zabytkowymi domami rdzennych mieszczan: gdańskich kupców, fabrykantów, armatorów i żeglarzy nie może ukryć widocznych śladów ścisłej łączności z Polską przedrozbiorową i jej wpływów cywilizacyjnych. Odwieczne gromadzono tu bogactwa, długotrwałe i mocne podtrzymywano stosunki ze wszystkimi krajami świata. Na zachodzie piaszczysto-błotniste wybrzeże nikt okiem nawet nie rzucił. Bo i po co? Jakieś nędzne chałupy rybaków, jakieś mierzeje i wydmy, jakieś płycizny morskie! Że to polski jest ów ubogi, szary brzeg, czasami tylko przypominali sobie pyszni Gdańszczanie, a to wtedy, gdy odzywały się dzwony Oliwy. Gdzieś, w zakamarkach pamięci majaczyć poczynały wonczas dawne dzieje, gdy to młoda jeszcze, słaba i niedoświadczona polska „armata wodna” w w. XVII na głowę pobiła i na cztery wiatry rozpędziła najlepszą ówczesną flotę szwedzką. Lecz rzadko, coraz rzadziej budziły się tam echa dawnych wieków.
I nagle — z szarych wydm piaszczystych, z zalewisk i bajorzysk torfowych, z wrzosowisk smętnych, z mielizn daleko w morze wybiegających powstała cudowna zjawa. Tam, gdzie do r. 1923 widniała samotna wioszczyna rybacka, w ciągu niespełna dziesięciu lat powstał port, który teraz prześcignął swym ruchem statków, obrotami handlowymi, urządzeniami technicznymi i zakładami przemysłowymi stary, pyszny, zażywny Gdańsk. Z łaski tylko ustępuje Gdynia brutalnemu nieraz a zawsze niedobremu sąsiadowi część należącą do niej, by podtrzymać jego życie. Sama zaś rozbudowuje się dalej, doskonali się, staje się pierwszym portem na Bałtyku i jednym z najnowocześniejszych w Europie. Cały świat widział już bandery statków polskich, odpływających z tego portu macierzystego, a goście cudzoziemscy nie mogą ukryć swego zdumienia oglądając Gdynię — polską stolicę morską, Gdynia — to nasz słup graniczny nad mierzeją bałtycką, świadectwo, że morze to musi należyć do nas i że wolę swoją naród narzucić potrafi.
Linia kolei żelaznej łączy Gdynię z Wisłą przez Tczew, a więc