Janek stał bez jednego słowa, oczarowany tym widokiem piękna, szczęśliwy.
Ale najdziwniejszem ze wszystkich cudów było drzewo, nawprost okna stojące.
Drzewo to miało na sobie czerwone kwiaty. W kielichu każdego z kwiatów siedział mały krasnoludek i przecudne wygrywał melodje. Jeden grał na fujarce, drugi na flecie, trzeci na trąbce, inny jeszcze wygrywał na cymbałkach. Były i basy i skrzypce, słychać było dźwięki cytry i liry.
Cała ta orkiestra, usadowiwszy się na gałęziach drzewa, w głębi kwiatów, wygrywała tak zgodnie i z zapałem, że z przyjemnością słuchać było można.
— Prawda, Janku, że jest co oglądać i czego słuchać? — odezwała się odmłodzona staruszka. Ale wyjdźmy stąd i chodźmy na łąkę, zostawię cię tam, a potem powrócisz do mnie.
Wyprowadziła go na łąkę, gdzie bawiło się wielu chłopców i sama znikła.
Bawiący się byli bardzo bogato w at-
Strona:Woda Zdrowia.djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.
— 11 —