pani, — jesteś bowiem za duży na to, aby siedzieć na kwiatku.
Ale jest inny sposób uzdrowienia cię. Byłeś dla mnie uprzejmy i grzeczny, zrobię ci więc przysługę.
Spójrz na wierzchołek drzewa, nie dojrzysz zapewne, bo to bardzo wysoko.
Stoi tam jeden z tych krasnoludków i uderza w takt muzyki. Jest to kapelmistrz orkiestry. Obok niego jest studzienka, z której bierze napój orzeźwiający wielkiej wartości, wtedy gdy się czuje zmęczony.
Gdybyś z tej studzienki choć parę wypił kropel, byłbyś zdrów, jak ryba...
— Ale w jakiż sposób możnaby się tam dostać?
— Trudno to, masz rację, mój mały... Nie doszedłbyś tam, ja również nie mogłabym tego zrobić, ale może tego ktoś inny dokonać! Zaraz tego śmiałka zobaczysz!
To mówiąc podeszła jeszcze bliżej do okna i zawołała: — Szypszyp!
Na wołanie to podbiegł szybko ka-
Strona:Woda Zdrowia.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.
— 14 —