Strona:Woda Zdrowia.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.
— 6 —

nie mógł tak, jak inni jego towarzysze, przeto szedł zwykle oddzielnie ze szkoły.
Razu pewnego, czując się gorzej niż zwykle, szedł powoli, odpoczywając co chwila, a że szedł inną niż zwykle drogą, natrafił na nieznaną mu bramę miejską.
Brama ta była zrujnowana i stara. Mury w wielu miejscach opadły, a i te, co stały, podziurawione były ogromnie.
Ale wrota żelazne stały niewzruszone i całe, jakby pilnowały tego, co się wewnątrz znajdowało.
Przez otwór w ścianie dojrzał Janek ogromną płaszczyznę, dzikim chwastem porosłą. Na płaszczyźnie tej były zapadłe groby z pomnikami kamiennemi i mnóstwo zielsk różnych i dzikich krzewów.
Z otworu tego posłyszał chłopiec przecudną muzykę, która tak go pochwyciła za serce, że wszedł przez otwór wgłąb bramy, aby lepiej usłyszeć melodję.
Wszedłszy przekonał się, że i groby i zielska, które widział przez otwór były bardzo daleko, że płaszczyzna rozciągała