Strona:Woda Zdrowia.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.
— 7 —

się na tak wielką przestrzeń, iż końca jej widzieć nie było można.
Na ziemi, po której Janek stąpał, ukazywały się wciąż płomyki, z których jeden najbardziej jaśniejący szedł wciąż drżąc cały i jakby prowadził chłopca za sobą.
Janek szedł za płomykiem i zauważył drzwi, które wciąż jakby od wichru otwierały się i wnet przymykały.
Jak tylko stanął przed niemi, rozwarły się na całą szerokość, tak, że mógł przejść bardzo łatwo na drugą stronę.
Razem z nim przeszedł i ów płomyk. Z niego to wychodziły owe przepiękne tony, które w zachwyt wprawiały miłującego śpiew i muzykę Janka.
Gdy weszli poza bramę, dźwięki te stały się jeszcze wyraźniejsze i bardziej melodyjne, drgała w nich radość, szczęście i najwyższe wesele.
Idąc przez chwilę stanął Janek przed pięknym zamkiem.
Zamek był bardzo bogaty i piękny. Lśniły się na nim blachy złote i srebrne,