Znalazła się jak i jej siostra przyrodnia na prześlicznej srebrzystej łące, śnieżnemi usypanej kwiatami. Stała długo, przyglądając się tym cudom, gdy naraz zobaczyła w oddali piec, który wołał na nią: Przybliż się do mnie!
Gdy podeszła, chleb z pieca odezwał się: Ach, wyciągnij mnie, wyciągnij mnie czemprędzej, bo zupełnie się spalę!..
Ale Czarna Marysia nie chciała tego zrobić. Odwróciła się od pieca, szepcząc: Jeszczeby tego brakowało, żebym się zabrudzała sadzami — i poszła dalej.
Kiedy podeszła do domku, którego okienko wychodziło na łąkę, ukazała się w niem głowa Wodnej Pani w czepcu, z pod którego wyglądały siwe, koloru srebra włosy.
Wodna Pani spojrzała na Czarną Marysię, przenikając ją do głębi, i zapytała, czego od niej żąda.
Strona:Wodna Pani i Złota Marysia (1928).djvu/17
Ta strona została uwierzytelniona.
— 15 —