do wieczora masz mi oddać tę szpulkę — krzyknęła zła kobieta.
Złota Marysia wróciła więc nad studnię. Pochyliła się i zanurzyła rękę w chłodnej wodzie. Ale studnia była głęboka i biedna dziewczynka nie wiedziała, jak dna dosięgnąć. Uwiązała wiadro do długiej linki i opuściła je w wodę. Pochylała się coraz bardziej, aż w pewnej chwili straciła równowagę i wpadła do studni. Zamknęła oczy i czuła, że spada coraz głębiej i głębiej. Po chwili jednak uczuła pod nogami miękką trawę. Otworzyła oczy i ze zdumieniem przekonała się, że jest na ślicznej, szmaragdowej łące. Rosły tu dziwne, srebrzyste kwiaty, wydające cichutki dźwięk, gdy je wiatr poruszał.
— One chyba są ze szkła — pomyślała dziewczynka i ruszyła w głąb łąki.
Niebawem zobaczyła małą chatkę. Drzwi były otwarte i Złota Marysia