nieśmiało stanęła na progu. W sieni był ogromny piec chlebny. Z tego pieca odezwał się nagle jakiś głos.
— Ach, wyciągnijcie mnie, wyciągnijcie mnie z tego pieca! Och, och, spalę się na węgiel!
Marysia, nie namyślając się wiele, schwyciła drewnianą szuflę, wyciągnęła nią chleb z pieca i położyła na ławie, stojącej pod ścianą.
W tej chwili skrzypnęły drzwi i z izby wyjrzała jakaś staruszka.
— Dziękuję ci, dziewczynko. Uratowałaś mój chleb od spalenia. Widzę, że znasz się na gospodarstwie. Może więc zostaniesz u mnie na służbie?
— Szpulki nie znalazłam, nie mam po co do domu wracać — pomyślała sobie Marysia i powiedziała: — Dobrze, zostanę tu, tylko nie wiem, co mam robić.
Okazało się, że pracy u staruszki nie jest dużo. Trzeba tylko ładnie sprzątnąć