Strona:Wojciech Kętrzyński - O Mazurach.djvu/14

Ta strona została skorygowana.

pieśń, którą od Bugu do Odry, od morza bałtyckiego do Karpat usłyszysz:

Plon niesiemy plon
Ze wszystkich stron itd.

Skoro wieniec oddano, chłopcy i dziewczęta na to już czychający, zaczynają przybyłych oblewać wodą, nie szklankami lecz garnkami i węborkami a widz rozpieszczony zręcznie zwijać się musi, żeby nie był zlany do nitki i nie nabawił się kataru dokuczliwego.
Jak w Prusach Zachodnich, tak i na Mazurach bywają te same zwyczaje przy weselach. Już długo przed ślubem drużba w niedzielnym ubiorze, przybrany w stążki czerwone, białe i niebieskie, często w szarfy, wyjeżdża konno do kmotrów i sąsiadów całéj okolicy, aby ich na wesele zaprosić. Podczas zaprosin drużba z konia nie zsiada a kiedy domek nie za niski a drzwi dosyć wysokie, to konno wjeżdża do izby, aby tam poselstwo swoje odprawić. Drużba do zgromadzonych wierszem przemawia, który zwykle się zaczyna od tych słów: „prose, prose na wesele“ i w którym on przedstawia, jakie przyjęcie zaproszonych oczekuje, jaka oblubienica ładna, a kawaler jaki hojny, że piwa i wódki podostatek a że muzycy czyli muzykanci, jak tam mówią, aż z pod Królewca. W dzień ślubny państwo młodzi z drużbami i swatami — wszyscy kwiatkami, wieńcami i wstążkami przystrojeni — bryczkami jadą do kościoła; poprzedza ich dwoje drużbów pstro wystrojonych, którzy dzikiemi wykrzykami państwu młodym drogę torują. Po ślubie następuje suta biesiada czyli gody a potem tańce, co czasem trwa kilka dni.