Strona:Wojciech Kętrzyński - O Mazurach.djvu/17

Ta strona została skorygowana.

polskiego nie zna, pisze regularnie „sierotkie“ zamiast „sierotkę“, „mätkie“ zamiast „matkę.“
Nosowe „ą“ także czysto już się nie wymawia; brzmi ono czasem jak „um“ n. p. dumb = dąb; czasem jak „ó“ n. p. wziół = wziął, a skoro stoi na końcu, to brzmi zupełnie jak „o.“
„y“ bardzo często wymawia się wyraźnie jak „i“ n. p. czisty; ziła, = żyła.
ó pochylone często jeszcze znajdujesz tam, gdzie u nas tego już nie ma, n. p. zónä = żona, zwóń = dzwoń.
Należy mi się na tém miejscu wspomnieć jeszcze o ciekawém dla filologów zjawisku językowém tyczącém się liter „wi.“
Pod Węgoborkiem „wi“ czysto wymawiają; mówią bowiem tam „wino, wiosnä, wiecór, zupełnie jak my. Pod Lecem zaś, Orłowem, Margrabową, Ełkiem, Janowem i Sąsborkiem zamiast „wi“ wymawiają, „ji“ n. p: jadro = wiadro; jém — wiem; jecór = wieczór; jidły = widły; jilk = wilk; josna = wiosna; ojes = owies; mo-je = mówię, a zamiast „ojcu lub raczéj ojcowi“ nieraz usłyszymy „ojcoju.“
W okolicach zaś Nidborskich mówią jak mnie zapewniono, zamiast „wi“ — „zi“ n. p. ziór = wiór; zino = wino; ziecór = wiecór, a czasem nawet wzino, wziecor itp.
Zwracam nareszcie uwagę czytelników jeszcze na niektóre osobliwości mowy mazurskiéj, o których pod-