nie tak o mowie ludu mazurskiego, o jego zwyczajach i obyczajach, jak o duchu jego poetycznym, ogłaszam niniejszém kilkadziesiąt pieśni, które po większéj części sam w zeszłym roku spisałem, bawiąc dni kilka w Lecu i w parafji orłowskiéj.
Co się tycze dziennikarstwa, to pod tym względem stan Mazurów jest najopłakańszym na świecie. Aczkolwiek i tam gazety wydają, to je wydają tylko dla Niemców, dla narodu ucywilizowanego a o biednego Mazura nikt się nie troszczy. Od czasu bowiem, w którym „Przyjaciel Łecki“, wydawany przez powyżéj wspomnionego pastora Gezewiusza, i „Kurek Mazurski“ wychodzić przestały, od tego czasu już niema żadnego dla Mazurów czasopisma. Chełmiński „Przyjaciel Ludu“ zaś rzadko tylko zabłąka się pod strzechę mazurską a inne gazety jeszcze rzadziéj.
Jedyne polskie pismo dla Mazurów w Królewcu wydane pod tytułem „Pruski Przyjaciel Ludu“ — tak to tłomaczono sobie wyrazy „Preussischer Volksfreund“ — nie zasługuje nawet na wzmiankę, bo jest i było zawsze nędzném tylko tłomaczeniem pisma reakcyjnego, którego tytuł co dopiéro przytoczyłem. Wpływu „Pruski Przyjaciel Ludu“ na lud mazurski żadnego nie wywiera, bo lud prosty jego nie czyta; trzymają go ludzie podlegający wpływom rozmaitym, jak karczmarze i nauczyciele; szkody wielkiéj to pismo pewnie nie zrobi, bo czytającemu potrzeba wielkiéj znajomości zwrotów niemieckich, aby za pomocą niemieckiego języka sens jakiś z takiéj bazgraniny wydobyć. Tak to przynajmniéj przed kilku laty było.
Strona:Wojciech Kętrzyński - O Mazurach.djvu/20
Ta strona została skorygowana.