Strona:Wojciech Kętrzyński - O Mazurach.djvu/25

Ta strona została przepisana.

w tych stronach przeważa, smutne to zjawisko da się tłomaczyć tylko sąsiedztwem Polaków. Byłoby nareszcie już na czasie, żeby mieszkańcy ziemi sudawskiéj i gołędzkiéj przestali sami siebie przezywać Mazurami, które to imię istotnie żadnéj czci im nie przynosi i żeby nareszcie słusznie szlachetną mowę niemiecką przekładali nad nikczemną mowę sławiańską, którą mówią. Czyż bowiem przystoi Prusakowi, mieszkającemu na ziemi niemieckiéj, ażeby choćby tylko co do mowy, pozostał i nadal Polakiem?“
Albo na innem miejscu: „Ta mowa (mazurska) jest to przybysz słowiański, którego na ziemi pruskiej cierpieć niepowinniśmy.“
Mazury mają trzy gimnazja: w Ełku, Raściborzu i Olsztynku, w których naturalnie języka polskiego, bez względu na liczną ludność mazurską, wcale nie uwzględniono. Kurs po gimnazjach, jak wiadomo, dosyć długi; każdy Mazur więc, poświęcający się naukom, zapomnieć musi i tutaj języka ojczystego. Ukończywszy szkoły i dostawszy się na uniwersytet, tak dalece już się przejął cywilizacją niemiecką, że z pogardą patrzy na ziomków po polsku mówiących, że często już nie może porozumieć się z własnymi rodzicami, którzy po niemiecku nie umieją — a takich przypadków znam wiele! Śmiało wyrzec można, że każdy kształcący się młodzieniec stracony jest dla swojéj narodowości. Towarzystwo akademickie w Królewcu, tak nazwany „Korpus mazurski“, niema żadnéj styczności z ludem mazurskim; jest to czysto niemiecka instytucja, jak Obotryci, Lutycowie i t. p. po innych uniwersytetach. Kto z Mazurów lub