Strona:Wojciech Kętrzyński - O Mazurach.djvu/33

Ta strona została przepisana.

nien strzedz się własnego cienia, który koniecznie powinien być za nim; w przeciwnym bowiem razie wszelkie złe, co na złodzieja myśli spędzić, spadnie na jego własną głowę. Aby tego uniknąć, wolno iść tyłem. Ale i to nie jest zawsze bez niebezpieczeństwa. Dzieciom przynajmniéj trzeba to ostro zakazywać bo dziecko tyłem idące sprowadzi rodziców swych do piekła; a kto nogami chyboce, wozi drzewo do piekła.
Talara, który zawsze wraca do swego właściciela, można nabyć w nocy świętojańskiej, a to w sposób taki: Z kotem w miechu mocno zasznurowanym trzeba o 12téj trzy razy obejść kościół. Skoro trzeci raz się zbliżysz do miejsca, od którego wędrówkę naokoło kościoła rozpocząłeś, spotkasz starca maluczkiego w szarym ubiorze, który ci się zapyta, co tam w miechu masz. Na to odpowiesz: mam zająca za talara na sprzedaż. Dowiedziawszy się o tém, da ci talara i otworzy miech, aby oglądać zająca. Teraz czas wielki umknąć się do domu i drzwi za sobą zamknąć. Starzec bowiem przekonawszy się, że kota domowego a nie zająca kupił, pobiegnie za tobą a skoro cię pod gołem niebem dogoni, występek ten życiem opłacisz…
Dobra wszystkie znajdują się w ręku obywatelstwa niemieckiego lub zniemczałych Polaków, których dola lub niedola biednego ludu naszego mało co obchodzi, choć zwykle o tyle język polski znają, aby z czeladnikami i robotnikami się porozumieć. Ale i tutaj przed laty były inne stosunki, dla nas znacznie korzystniejsze, niż ówczesne stosunki na Pomorzu. Dla charakterystyki położenia obydwóch ziem polskich w pierwszych dzie-