Leciäły zorawie bez pole krzycąco,
Spotkały dziewcyne do sluzby idąco.
„Cicho dziewce, nie plac, nie lamentuj w sobie,
Ma Pan Bóg staranie i w słuzbie o tobie.“
Jak ja nie mam płakać, ludzie sie dziwujo,
Ze sławnych rodziców dziatki usługujo.
Oj cięzki zal cięzki sercowi mojemu,
Jako kenieniowi w drodze leżącemu.
Bo kto idzie drogo, trąci kenień nogo,
ak Tci i mie trąci sierotkie ubogo.
Ach Boze, mój Boze z wysokiego nieba
Dałeś mi docekać sierockiego chleba.
Z sieroty sie naśmiać, sierotkie ogadać;
Lec wie Pan Bóg lepiéj co sierotce ma dać.
Ach ten słuzących chlebek, ten gorzko smakuje;
Niewieleć go dajo, cęsto wymawiajo.
Oj dalić mi dali jak klonowy listek,
Jesce sie pytajo, cym go zjadła wsystek.
Ach zjadłam go zjadłam w sieni, tam za drwami,
Com raz ukąsiła, oblałam sie łzami.