Wysedł zä stodołe, spojrzał skąd obłoki,
Ach mój Boze wsechmogący jak ten świat seroki.
Wysedł za stodołe, spojrzał, skąd wiatr wieje,
Jedzie moja najmilejsa, okrutnie sie śmieje.
Jado wozy jado, bicami pękajo,
Juzci moje najmilejso za drugiego dajo.
Przysedł on do domu bardzo sfrasowany;
Pyta go sie matka jego: coz synu kochany?
Matko moja, patrz mnie wyrzędu dobrego,
Pojade ja we świat sukać zakochania swego.
Zakochanie moje wzielić mi je ludzie,
Ach mój Boze wsechmogący jak ten świat w obłudzie.
I wyjechał w pole, spotkał pannów wiele;
,Dobry wiecór“ ci im mówił, niedziękują cale.
I wyjechał w pole i umyślił sobie:
Niedaleka wodulecka, utopie sie w wodzie.
Aleć przysło mu do myśli, potém do pamięci
Nietopze sie, głupi chłopie, znajdzies ich tu więcéj.