Posadził jo, posadził jo, tam na swojém krześle:
Pocekajze ma najmilsa, az ci świece przyśle,
Ctery świece się spaliły — niz się rozmówili
A i piąta do połowy — niz sie połozyli.
O północy, o północy, o jednéj godzinie:
Obróćno sie ma najmilsa prawym lickiem do mnie.
Nie obróce, nie obróce, bo mnie główka boli:
Utraciłam z ruty wianek dla waćpana woli.
Utraciłaś, utraciłaś tylo swój ruciany,
A ja Tobie, a ja Tobie kupię pozłacany.
Police ci sto talarków na białéj pościeli:
Nakup, nakup ma najmilsa, co ci do Twéj woli.
A nazajutrz, a nazajutrz na pierwsem spotkaniu,
Zapytam sie, ma najmilsa, o wcorajsem spaniu.
Cego wy sie mnie pytacie, sami lepiéj wiecie
I spałam kole wasmości jak maluchne dziecie.
Wcorajś była, wcorajś była jak rozany kwiatek,
A dzisiaj juz, a dzisiaj już jak bielony płatek.
Wcorajś była, wcorajś była jak roza cerwona,
A dzisiaj juz, a dzisiaj juz jak chusta bielona!
Ale w Tobie cnotliwości jak w przetaku wody!
Pozalze sie, mocny Boże, méj pięknéj urody.“