wzgląd na interes publiczny nie pozwala mi, aby dać należyty wyraz tym uczuciom, pod właściwym adresem. Bezdenna jest podłość ludzka! Iluż ludziom w mem życiu pomogłem, iluż dałem chleb i świetne stanowiska!
Iluż kłaniało mi się jak najniżej i uważało sobie za honor, gdy im rękę podałem. Cała ta kanalia dziś schodzi mi z drogi i szarpie mą cześć, by się przypodobać chwilowym władcom Polski.
Pozostały mi wierne wielkie masy ludowe, które okazują dużo hartu i przywiązania. Toczy się o mnie zacięta walka w szerokich masach ludowych. Wiem, że w każdym okręgu śląskim otrzymałbym mandat przy wyborach do Sejmu. Ale po co mi to! Używałem tej przyjemności przez blisko 25 lat. W czerwcu 1928 r. obchodziłbym swój srebrny jubileusz poselski. Nie chcę odgrywać niepoważnej roli, jaką odgrywali posłowie ostatniego sejmu. Wiem, że rola posłów do przyszłego Sejmu nie wiele będzie zaszczytniejsza. Na odgrywanie tej roli ja się nie nadaję, do wymagań obecnych władców Polski się nie nagnę i kompromisu z nimi nie zawrę.
Dlatego też o mandat do Sejmu nie będę się ubiegał.
Jedną tylko wypowiadam prośbę gorącą do ludu śląskiego a mianowicie, by został wierny swym zasadom chrześcjańskim i swemu przywiązaniu do Polski i by oddał swe głosy na kandydatów szczerze katolickich, polskich, mających zrozumienie dla interesów Górnego Śląska.
Nie okazała się Polska taką, o jakiej marzyliśmy, ale nie ustajmy w pracy i poświęceniu, aby z niej zrobić Polskę, godną naszych marzeń, Polskę wielką, mocarstwową. Polskę katolicką, praworządną i zawsze sprawiedliwą.
Katowice na Polskim Śląsku, w grudniu 1927 roku.
Strona:Wojciech Korfanty - Odezwa do ludu śląskiego.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.
Wojciech Korfanty.