wana, zmarła wskutek ciąży, której sprawcą okazał się — młody oficer i poeta, de Saint-Lambert[1]. Wydarzenie to stało się sensacyą Paryża i Europy, a Saint-Lambert, jak głoszą współcześni światowi kronikarze, zdobył dzięki niemu ostrogi pisarskie.
Złośliwy język i dość trudny charakter nie pozwoliły Wolterowi długo zachować łask dworu. Niebawem, zrażony do Francyi, dał się nakłonić pochlebnym propozycyom króla pruskiego, Fryderyka, i, w r. 1750, przybył do Poczdamu. Otrzymał pensyę 20.000 fr., wysoki order, tytuł szambelana i mieszkanie w pałacu, z jedynym obowiązkiem poprawiania francuskich wierszy Fryderyka. Pierwszy okres pobytu spłynął rozkosznie, na zabawach, gawędach filozoficznych, wzajemnej admiracyi. Z czasem, dwa charaktery, mające zanadto wiele cech podobnych, zaczęły się ścierać; z obu stron padały słówka, trudne do zapomnienia a powtarzane przez usłużnych dworaków; stosunki stały się naprężone, aż w końcu nastąpiła konieczność zerwania. W r. 1753, Wolter, zrzekłszy się pensyi, zwróciwszy klucz szambelański, opuszcza Prusy, rozczarowany, rozgoryczony, nękany jeszcze na granicy państwa szykanami i dokuczliwościami króla. To była jego ostatnia szkoła życia; nie chce już odtąd żadnych, choćby najbardziej złoconych kajdanów, chce żyć wyłącznie u siebie i dla siebie. Osiedla się zrazu w Szwajcaryi, w pobliżu
- ↑ Ten sam, który był później kochankiem uwielbianej przez Russa pani d’Houdetot.